Od Bałtyku do Portugalii – surfingowa historia Marty

Categories SURFERKIPosted on
surferka Marta

Od kiedy pamiętam marzyłam o surfingu, o pływaniu w oceanie, ale wydawało mi się to bardzo egzotyczne i drogie. Surfing kojarzył mi się z Hawajami, a to przecież bardzo daleko od Polski.

Pewnego  dnia przeczytałam w  gazecie o szkole surfingu, która znajduje się nad naszym Bałtykiem. W 2018 roku napisałam do nich, że chciałabym tam pracować jako tak naprawdę ktokolwiek, aby tylko była możliwość nauczenia się tego sportu. W mailu wspomniałam o tym, że potrafię pływać na skimboardzie. Okazało się ,że ta informacja była cenna, gdyż potrzebowali kogoś kto mógłby prowadzić zajęcia ze skimboardu w różnych miejscowościach w Polsce. Był to cykl eventowy i tak odwiedziliśmy: Mikołajki, Łeba, Płock, Jastarnia, Chałupy . Jako że baza tej szkoły znajduje się w Jastarni, gdy odwiedzaliśmy miejscowości półwyspu Helskiego, miałam okazję korzystać ze sprzętu do surfingu. Na początku próbowałam sama złapać fale, co nie było łatwe. Dopiero na moje urodziny dostałam  w prezencie pierwszą lekcję surfingu, podczas której wstałam pierwszy raz na desce. Potem przez dłuższy okres czas nie miałam możliwości surfowania. Gdy wreszcie pojawiła się taka możliwość, wybrałam się sama na spot i udało mi się złapać już samodzielnie  falę. Wydawała mi się ona  strasznie długa i niesamowita. Moja radość była nie do opisania.

surferka Marta 3

W tym samym roku wybrałam się do Portugalii ze znajomymi z Polski. Gdy zobaczyłam pierwszy raz ocean, byłam  nim przerażona. Fale były olbrzymie i rozbijały się o siebie nawzajem. Następnego dnia po przyjeździe wypożyczyliśmy razem deski i  pojechaliśmy na spot w Porto, a dokładnie na plaże w Matosinhtos. Okazało się, że to co zobaczyłam  poprzedniego dnia było bardzo słabym warunkiem surfingowym. Przez kolejne dni surfowałam z moimi znajomymi i zaczęłam robić  szybko postępy. Surfowałam cały czas na już załamanych falach. Gdy moi znajomi wyjechali z powrotem do domu, ja postanowiłam zostać dłużej w Portugalii. Przejechałam cały kraj wzdłuż wybrzeża, surfując na różnych spotach.  Po miesiącu w  Portugalii wybrałam się na Teneryfę, gdzie dążyłam do tego by zdobywać już te  nie załamane fale. Na okres zimowy wróciłam do Polski by popracować jako instruktor snowboardu, po to aby  w kwietniu 2019 roku ruszyć na Fuerteaventurę i Lanzarote. Spędziłam na wyspach ponad tydzień, ale po przerwie łapanie fal nie szło mi najlepiej. Nie poddawałam się jednak.

W tym samym roku w październiku znalazłam wolontariat w Baleal. Będąc tam zaczęłam robić  swoje pierwsze skręty na fali. Kiedyś myślałam, że pierwsza zdobyta fala to coś niesamowitego,  ale dopiero po pierwszym skręcie na fali byłam w największej euforii mojego życia. 

Po powrocie ponownie zaczęłam pracować i odkładać pieniądze. Tym razem  odkładałam na  Indonezje. Gdy zaczęła się pandemia, moje plany się posypały. W mojej głowie toczyła się walka, w której pragnienie surfowania walczyło z lękiem przed podróżowaniem w tych niepewnych czasach. Postawiłam sobie cel – wrzesień tego roku lecę na surfing gdziekolwiek. Rozpoczęłam pracę na produkcji. Praca była monotonna i nie przynosiła mi satysfakcji.

Szukałam pracy lub wolontariatu w miejscu, gdzie byłoby możliwe znów się znaleźć w oceanie. Niestety przez dłuższy okres czasu nie dostawałam żadnej odpowiedzi. Gdy odczuwałam załamanie, uciekałam w góry. Wreszcie postanowiłam – kupiłam bilet do Porto na 4 września.. Na kilka dni przed wylotem napisał do mnie  Marco z  propozycja wolontariatu w Ericeirze. Będąc już na miejscu pojawiła się możliwość pracy w Lizbonie w call center.  Rekrutacja  ciągnie się  przez miesiąc i ostatecznie nie dostaje  pracy. Postanowiłam jednak, że nie chcę wracać  od razu do Polski, bo tutaj jest moje miejsce i moje serce. Jadę więc do Baleal, gdzie spędzam  cudowny miesiąc. Nadal szukam pracy w Portugalii, ale przede wszystkim skupiam się już  na surfingu. Poznaje niesamowitych ludzi i przeżywam najlepsze chwile mojego życia. Kończy się październik, wyruszam  na południe Portugalii, a powrót do Polski przekładam na koniec listopada. W czasie mojej portugalskiej przygody, prawie każdego dnia surfowałam dwa razy, a jak nie surfowałam to obserwowałam jak inni to robią. 

surferka Marta 2

Czym jest dla mnie surfing? Surfing to moje uzależnienie. Gdy jestem w oceanie, czy to obserwuje horyzont w poszukiwaniu fal czy też walczę o przetrwanie, jestem tam cała, skupiona, zakochana w tym żywiole. Kocham te momenty, gdy wreszcie udaje się złapać falę, nawet jeśli na jedną jedyną trzeba czekać godzinami . Kocham przekraczanie granicy swojego strachu, gdy patrzę do tyłu i widzę, że idzie wielka fala to staram się dalej wiosłować, by ją złapać.

W kwietniu tego roku nie myślałam, że to wszystko będzie możliwe, teraz wróciłam do domu z pełnym przekonaniem, że gdy popracuje trochę to znów wybiorę się nad ocean i że już tak będzie do końca życia. Naprawdę warto walczyć, o to by żyć tak jak się chce.

Nazywam się Marta i pochodzę z okolic Gliwic. Gdy nie surfuje, spędzam dużo czasu w górach – uwielbiam snowboard i możliwości jakie mi daje. Ponadto pracuje jako animator na eventach. Paca z dzieciakami przynosi mi dużo satysfakcji. Lubię też fotografię analogową, a ostatnio podejmuje się też montowania filmików z wyjazdów. Moim marzeniem jest surfować na każdym kontynencie, oprócz Antarktydy. W 2021 roku mam nadzieję rozpocząć moją przygodę z nurkowaniem.

Skomentuj!
(Visited 388 times, 1 visits today)